Puchar Gdańska 2007
rz.Wisła, Gdańsk
Po dwóch turach Grand Prix Polski na wodach stojących, w końcu nadeszła pora na łowisko z uciągiem.
W ruch poszły rzeczne spławiki, grubsze żyłki, większe haczyki i gramatury spławików. Właśnie w ten sposób przygotowała się większość zawodników do zawodów na Wiśle w Gdańsku. Niestety Królowa Polskich rzek spłatała psikusa wędkarzom, którzy zastali stojącą wodę, w której ruch wywoływał jedynie wiejący wiatr, poruszający wodę w jej górnych partiach, natomiast przy dnie woda była spokojniejsza niż w jeziorze. Warunki takie wymagają sporego doświadczenia od wędkarza, aby odpowiednio dobrał zestaw, a przede wszystkim właściwie wygruntował i rozłożył ołów. Gruntowanie było szczególnie ważne, gdyż opadający w kierunku środka rzeki, wybrukowany brzeg stwarzał olbrzymi problem w położeniu kul. Niektórzy wędkarze spędzili ponad 30 minut z gruntomierzem na wędce, aby znależć choć 50cm półki, gdzie później precyzyjnie starali się położyć zanętę. Dodatkową przeszkodą były wyrwy i wystające kamienie, które często pokryte zaczepami "umilały" życie wędkarzom. ![]() Konsystncja i sklejenie zanęty to obok gruntowania kolejny czynnik mający decydujące znaczenie o wyniku wędkowania. Zbyt mocno sklejona zanęta może się stoczyć po skarpie, zbyt sypka wpadnie w szpary pomiędzy kamieniami. Niektórzy zawodnicy zastosowali zanętę buzującą, która wpadając pomiędzy kamienie nie przesuwała się, a pracując wabiła ryby. Była to jednak jedna z wielu koncepcji jaki słyszałem. Prawdopodobnie większość uczestników zrobiła jednak normalną, sklejoną, rzeczną zanętę, którą starali się położyć na znalezione wcześniej półki. ![]() Oczywiście prawie każdy dociążał zanętę, zarówno gliną, jak i żwirem, może nie ze względu na uciąg, a na dużą głębokość łowiska, które w tym miejscu dochodziło do 5m na lini 13m od brzegu. Niestety warunki pogodowe nie sprzyjały żerowaniu ryb. Płoć prawdopodobnie odpoczywała po tarle i na całym odcinku złowiono zaledwie kilka tych ryb, a obowiązki gatunku dominującego przejął leszcz (w większości bardziej przypominał skalary niż leszcze) oraz krąp, który w głównej mierze robił wagę. Równie częsty był okoń oraz babka. Dodatkiem były jazie, choć w większości niewymiarowe, a część zawodników ratowała się również uklejami, która intensywnie oczkowała, jednak niezbyt chętnie brała. ![]() Wielu zawodników poradziło sobie z tymi warunkami i osiągnęło całkiem przyzwoite wyniki. Pierwszy wynik w sektorze B zrobił Marian Masewicz łowiąc 6670g, wyprzedzając Macieja Grabana z wynikiem 5685g. Maciej stoczył niezwykle widowiskowy pojedynek z łowiącym stanowisko obok Piotrem Lorencem (3250g), Właśnie takie pojedynki, pełne emocji, z szybką "wymianą ciosów" tworzą wspaniałe zawody, które pamięta się przez lata. Podobnie na sąsiadujących stanowiskach walczyli Adam Kruk i Piotr Kozieł. którzy w sektorze A wylosowali stanowiska 4 i 5, i podzielili się dwoma pierwszymi miejscami . Przy wadze lepszy okazał się Adam, który zwyciężył zaledwie o 400g. ![]() WIsła w Gdańsku rządzi się swoimi prawami i nie każdemu równo darzy. Prawdziwy ewenement miał miejsce w sektorze C, gdzie zarówno pierwszego, jak i drugiego dnia najlepsze 3 wyniki padły z tych samych stanowisk. Szczęśliwymi stanowiskami były numery 80, 81 i 90. Jest to o tyle ciekawe, że stanowiska 80 i 81 wcale nie były otwierającymi. NIe można jednak się spodziewać że wszystkie stanowiska będą równe, dlatego chwała zawodnikom, którzy znakomicie wykorzystali swoją szansę i wygrali sektor C łowiąc na tych właśnie stanowiskach. Pierwszego dnia sektor wygrał Tomek Marciniak, drugiego Wojtek Kamiński. Niestety powodów do radości nie mieli łowiący w tym sektorze na stanowiskach od 60 -70, gdzie zarówno pierwszego, jak i drugiego dnia padły najgorsze wyniki. Prawdziwa czarna dziura z babką i okoniem w roli głównej. Drugi dzień pomimo wyostrzonych apetytów okazał się słabszy i mniej rybny. Sporo spadł średni wynik wagowy i dwa razy więcej wędkarzy złowiło mniej niż kilogram. Niestety głęboko trzeba było schować duże haczyki i przynęty, a przeprosić haczyki nr.22 i przypony 0,06. Była to często jedyna droga, aby złowić leszczyka, który był tak chudy, ze przypominał akwariowego skalara. Na szczęście nie wszystkich spotkało "szczęście" łowienia skalarów. Aby zwyciężyć sektor trzeba było złowić sporo więcej i łowiący w sektorze A Paweł Kasprowicz złowił 4150g, a o 100g więcej miał w sektorze B Wiktor Walczak, który równie dobrze łowił pierwszego dnia (3 miejsce w sektorze B), co w końcowej klasyfikacji pozwoliło mu zająć 1 miejsce i jest to chyba pierwsze zwycięstwo Wiktora w Zawodach z cyklu GP Polski. Największy wynik zawodów padł jednak nie u seniorów, a u juniorów. Łowiący na swej własnej wodzie Jacek Ziętarski zarówno pierwszego, jak i drugiego dnia zwyciężył swój sektor, dwukrotnie przekraczając 7kg ryb, która to waga była po za zasięgiem,a właściwie w sferze marzeń większości seniorów, łowiących na drugim brzegu. Jacek oczywiście zdecydowanie wygrał swoją kategorię. Podobnie dobrze łowiła na swojej wodzie Kamila Justa, która zwyciężyła kategorię kobiet, łowiąc pierwszego dnia ponad 6kg ryb. ![]() Ogólnie zawody dobrze zorganizowane, bez wpadek ze strony organizatorów i sędziów, a jedyną kontrowersją, towarzyszącą już tradycyjnie zawodom GP Polski jest komputerowy system losowania stanowisk. Ilu wędkarzy, tyle zdań na ten temat i chociaż wielu system się nie podoba, osobiście uważam, ze spełnia swoją rolę i losowanie jest sprawiedliwsze. Oczywiście przy założeniu, że stanowiska skrajne są najlepszymi, co w przypadku Wisły w Gadńsku nie ma ma jakiegokolwiek przełożenia. Moim zdaniem Wisła ma zarówno bardzo dobre, jak i fatalne stanowiska, co potwierdziły wyniki zarówno na treningu, jak i na zawodach. Przykładem doskonałych stanowisk mogą być numery 80 i 81 w sektorze C, czy stanowisko nr 23 w sektorze kobiet, a fatalne - np nr41 w sektorze B. Jednak każdy kto łowi w zawodach dłużej niż 1rok, doskonale wie co znaczy szczęście w losowaniu i powinien się dawno z tym pogodzić. |