Łowimy z M.Grabanem na Wiśle w miejscowości Szewce.
rz.Wisła, Gdańsk
![]() |
![]() |
|
Przyjeżdżając nad wodę staram się losowo wybrać miejsce mojego połowu. Zwracam uwagę na to, aby zawsze siadać w innym odcinku rzeki. Jadąc na trening ustawiam podest jako pierwszy, co nie powinno mieć miejsca podczas zawodów! Zmusza mnie to do bardzo precyzyjnego wygruntowania stanowiska jak i w późniejszym czasie do przepuszczania zestawu. Przydaje się to często podczas zawodów wędkarskich, aby znaleźć odpowiednie miejsce do połowu lub poradzić sobie na stanowisku tak zwanym „trudnym”, kiedy mamy nierówności, zaczepy, a przecież nie mamy możliwości zmiany miejsca. Zabieram się za przygotowanie odpowiedniej mieszanki zanęt i dodatków. Najczęściej używam zanęt i dodatków Marcela Van Den Eynde. Wrzucam do wiadra paczkę silver gardons, dwie paczki gold-pro, dodaje pół paczki kopro melasy, pieczywo kolorowe, paczkę kleju kukurydzianego, paczkę wanilii i caramelu, dodaje 3-4 paczki gliny wiążącej. Podczas mocnego uciągu dodaje też paczkę żwiru i więcej kleju. Zanętę należy dokładnie namoczyć, wymieszać i przetrzeć przez sito zanętowe. Należy pamiętać, że zanętę powinno namaczać się około 3 godzin przed łowieniem, aby dokładnie namoczyły się wszelkie drobiny. Zanęta niedomoczona powoduje wybijanie do powierzchni, niektórych cząsteczek, co przynosi nie zawsze oczekiwany skutek, gdyż odprowadza ryby z naszego stanowiska lub potrafi ściągać ukleje do żerowania, tuż nad kulami na płytszych stojących wodach przeszkadzając w łowieniu średniej ryby. Podczas kiedy zanęta wchłania wodę, zabieram się za rozkładanie pozostałych akcesoriów niezbędnych do łowienia. Dobór zestawu to także niełatwa i nie zawsze przewidywalna czynność. Osobiście używam zwykłych spławików rzecznych (bombek) do 10gr, kiedy chodzi o większe uciągi używam spławików płaskich „ dysków”. Zestaw staram się tak dobrać, aby podczas przytrzymania delikatnie spływał, ale aby go nie wybijało. |
![]() Bardzo ważnym elementem jest dokładne wygruntowanie stanowiska. Od brzegu ku środkowi, często poza długość wędki 13m (trzeba się niestety wychylić), aby zorientować się jak jest ukształtowane dno. Następnie sprawdzamy dno w prawą i lewą stronę. Osobiście uważam, że podczas zawodów nie można łowić bliżej, gdyż tam jest półka. Wiąże się to zawsze z mniejszą ilością ryb. Staram się zawsze łowić na pełną długość wędki. Stanowiska bliżej śluzy są zdecydowanie płytsze, lecz równiejsze, a co za tym idzie przeważają mniejsze ryby. Głębokość waha się w granicach 3metrów. Natomiast w górę rzeki zdarzają się stanowiska tak zwane „dziury”. Nie należy sugerować się dosłownie znaczeniem tego słowa. Głębokość na takim stanowisku to około 5 – 6 metrów, często łowi się na skarpie, która pogłębia się ku środkowi i tu jest główny problem. Osobiście bardzo lubię łowić na takim stanowisku, gdyż zawsze są tam ryby, ale to wymaga bardzo precyzyjnego ustawienia i łowienia. Zawsze staram się założyć cięższy zestaw niż mogłoby się wydawać na oko. Samo rzucenie kul do wody to czysta formalność. Osobiście rzucam kule zawsze poniżej wędki, jeśli uciąg jest nieznaczny, lecz kiedy mowa o uciągu mocnym, wtedy powyżej wędki. Oczywistym jest, że ryby przeważnie stoją tuż za kulami, kiedy wrzucimy kule za wysoko w górę rzeki nie będziemy w stanie napływać na nie odpowiednio ustawionym zestawem. Pozwoli nam to jedynie łowić ryby z rozmycia. Analogicznie działa to w drugą stronę. Rzucam kilka kul mocno sklejonych, kilka kul mniej sklejonych i kule, które od razu zaczną intensywnie nęcić ryby z robactwem. Rzucam także kilka kul samej gliny z jokerem. Staram się kule rzucać około 0.5 metra przed szczytem wędki, zaś, kiedy łowię w „dziurze” to około 1metra. Jeśli chodzi o donęcanie wychodzi to często podczas samego łowienia. Oczywiście warto mieć pewne założenia, ale zdarza się, że są nietrafne. Uważam, że podczas łownia krąpi, kiedy wyniki wahają się w granicach 10 kg (na wiosnę) nie ma sensu stosować kubka zanętowego z prostych przyczyn. Dostarczymy zbyt mało pokarmu i zajmuje nam to sporo czasu. Donęcam wtedy z ręki, co jedno przepuszczenie zestawu, niewielkimi porcjami. Jeżeli chodzi o połów leszczy lub, kiedy po prostu jest mało ryb, słabo żerują, bez wahania używam kubeczka. Pozwoli nam to precyzyjnie podać zanętę w to miejsce, które chcemy, skupimy ryby na mniejszej powierzchni żerowania. Donęcam zarówno zanętą z małą ilością jokera i pinki jak i gliną z jokerem. ![]() Zawsze staram się zacinać branie w pierwsze tempo, nawet przy najmniejszym ruchu spławika. Przez kilka lat wędkowania, doszedłem do przekonania, że jest to bardzo efektywne rozwiązanie, a przecież, aby branie zostało zasygnalizowane na spławiku ryba musi mieć przynętę w pyszczku. Jeżeli zaś chodzi o wstawianie zestawu do wody robie to następująco: Zestaw staram się zawsze wstawiać w to samo miejsce, przeważnie na wprost siebie, delikatnie go opuszczając na napiętej żyłce, aż do ustawienia się spławika na lustrze wody. Daje to możliwość prowadzenia od początku prawidłowo ustawionego zestawu. Wystarczy zastanowić się przecież jak często zestaw zahacza się nam o dno właśnie w pierwszym momencie, kiedy wrzucamy zestaw (najczęściej jeszcze pod prąd) dochodzi do momentu, kiedy cały zestaw się prostuje i nietrudno już wtedy o zaczep. ![]() Natomiast, jeśli chodzi o wynoszenie zestawu do wody po założeniu przynęty na haczyk w momencie dołączenia reszty wędki, jest także prosty, oraz skuteczny sposób. Przecież szkoda tracić czas i niepotrzebne nerwy, kiedy oliwka wsunie się pomiędzy kamienie. Chodź samemu zdarza mi się popełnić ten błąd podczas pośpiechu na zawodach. Mianowicie trzymasz zestaw w ręku wraz z dolnikiem topa, dołączasz resztę wędki i wtedy wyprowadzasz całą wędkę, puszczając zestaw trzymany w ręce. To jest prosty i skuteczny sposób. Wymaga małego treningu, ale jest skuteczny. |