Spławikowe Zawody Wędkarskie "Puchar Twardzieli" na stałe zagościły w wędkarskim kalendarzu. Organizowane przez Stasia Sadowskiego i Andrzeja Przeniczkę stały się tak popularne, że co roku organizatorzy mają o wiele więcej chętnych niż miejsc, w których mogą ustawić stanowiska.
U podstaw tej popularności leży zarówno rybne łowisko, o co bardzo trudno w połowie listopada, ale przede wszystkim świetna organizacja, która mogła by być przykładem dla wielu imprez najwyższej rangi w naszym kraju. Na szczególne słowa uznania zasługują Stasiu Sadowski oraz Andrzej Przeniczka, którzy osobiście za przeprowadzenie tych zawodów odpowiadają!
Spadająca późną jesienią temperatura oraz coraz krótsze dni inicjują wędrówkę ryb z jezior do rzeki Obry, która przez nie przepływa. Kiedy temperatura powietrza waha się pomiędzy 5, a 10 stopni Celsjusza w Obrze znajdują schronienie płotki, krąpie i ukleje. Przy niższych temperaturach oraz nocnych przymrozkach do rzeki wpływają leszcze. Zazwyczaj niewielkie: 100-300g, pośród których jednak zdarzają się całkiem spore bonusy, dochodzące nawet do 2kg.
Tegoroczne zawody odbywały się przy nadzwyczaj wysokiej temperaturze. 6 stopni w nocy i 15 w dzień, to niecodzienne zjawisko, jak na tą porę roku. Nie pozostało to oczywiście bez wpływu na rybostan.
Leszczy nie było praktycznie wcale, a rzeka zdominowana została przez ukleje, obok której łowiono krąpie oraz płocie. Niestety ukleja nie była wliczana do wyniku, co odcisnęło spore piętno na technice stosowanej przez wędkarzy, jak również na wynikach.
Szczególnie dużo srebrnej rybki było w górze rzeki, poniżej mostu, gdzie brała praktycznie na każdej głębokości, wliczając w to strefę przydenną.
Aby przebić się przez ukleję, w ruch poszły cięższe zestawy, ze skupionym ołowiem, dzięki którym przynęta o wiele szybciej spadała na dno, gdzie można się spodziewać płotki, lub krąpia.
Również zanętę modyfikowano pod tym samym kątem. Przemoczona i mocno sklejona mieszanka miała być rozwiązaniem na wszędobylską ukleję.
Niestety większość tych sposobów okazała się nieskuteczna i zawodnicy łowiący na stanowiskach o wolniejszym uciągu kończyli zawody z wynikami poniżej 2kg "regulaminowych ryb".
Dużo lepiej wyglądały stanowiska w środkowej i dolnej części łowiska, gdzie uklei było mniej, jak również stanowiska, gdzie woda płynęła nieco szybciej. Obra w Strzyżewie nie ma stałej szerokości i wszędzie tam, gdzie się zwęża jej nurt jest szybszy. Miejsc takich nie lubią ukleje, stąd jest ich tam dużo mniej i łatwiej dotrzeć tam do średniej ryby.
 |
 |
 |
 |
Grzegorz Horemski Sektor A 1960g |
Marek Madaj Sektor B 6760g |
Tomasz Horemski Sektor C 7160g |
Paweł Janecki Sektor E 4880g |
W efekcie końcowym Sektor A wygrał Grzegorz Horemski łowiąc 1960g, sektor B Marek Madaj 6760g, a sektor D Paweł Janecki, z wynikiem 4880g.
Ja łowiłem w sektorze C i złowiłem 7160g, co dało mi zwycięstwo w sektorze i całych zawodach.
Już w zeszłym roku miałem szansę na dobry występ w Pucharze Twardzieli, jednak kombinacje z haczykami oraz gumami spowodowały, że spiąłem podczas holu bardzo dużo ryb, co bardzo niekorzystnie odbiło się na moim wyniku.
W tym roku byłem już właściwie przygotowany sprzętowo. Guma o średnicy 1mm firmy Preston Innovations dawała pewne zacięcie i właściwą amortyzację podczas holu. W sumie zgubiłem zaledwie 4-5 ryb, co przy 240 złowionych sztukach stanowi naprawdę niewielki procent.
Ważną rolę grał tutaj haczyk.
Od czasu zeszłorocznych Mistrzostw Świata w Warszawie, kiedy dokładnie obejrzałem sprzęt Anglików - mistrzów Świata zacząłem używać na małe płotki i krąpie haczyków Owner 50243. Anglicy używali co prawda haczyków innej firmy, jednak ich kształt był dokładnie taki sam. Ten model haczyka o rozmiarze 16 oraz 18 jest idealnym rozwiązaniem, kiedy przynętą jest ochotka, dwie ochotki, lub ochotka z pinką, czyli wszystkie te przynęty, których używałem podczas tych zawodów. Haczyk ten jest zrobiony z cienkiego drutu, dlatego jest lekki, co gwarantuje doskonale naturalną prezentację przynęty, co było istotną rzeczą na Obrze.
Łowiłem dwoma rodzajami zestawów. Listkiem Cralusso Ray oraz Bombką Cralusso Cristina.
Początek zawodów to walka z ukleją . Lekki zestaw absolutnie nie wchodził w grę, gdyż wolno opadająca przynęta momentalnie była przechwytywana przez ukleje, która się nie liczyła. Właśnie dlatego zacząłem łowić zestawem cięższym, niż wskazywał by na to uciąg wody.
Początek zawodów przełowiłem 6g spławikiem Cralusso Ray. Dodatkowo bardzo mocno zmniejszyłem odległości pomiędzy śrucinami sygnalizacyjnymi oraz skróciłem przypon. Standardowo w takich warunkach przypon powinien mieć 20-25cm, a śruciny sygnalizacyjne powinny być oddalone od siebie o podobną wartość.
W tym przypadku 15cm przypon oraz 10-12cm odległości pomiędzy śrutami były moją odpowiedzią na ataki niechcianej uklei.
Zestawem tym łowiłem dość skutecznie przez ponad 2 godziny.
Później ryby przesunęły się nieco w dół rzeki i doskonale reagowały na swobodny spływ zestawu.
Wiedziałem o tej sytuacji z lat ubiegłych, dlatego zawczasu uszykowałem drugi, lżejszy zestaw, z 3g bombką Cralusso Cristina. Zestaw oprócz gramatury, praktycznie nie różnił się od tego, który opisałem wcześniej. Zasadniczą różnicą było ustawienie gruntu. W przypadku zestawu cięższego cały przypon spoczywał na dnie, natomiast zestaw lżejszy wygruntowany był na styk.
Zestaw miał na pewno duże znaczenie, jednak kluczowym elementem była zanęta i to nie tyle jej skład, co namoczenie, dociążenie i sklejenie.
Moja spożywcza mieszanka była dość prosta i składała się z 6 składników: Gold Pro Classic Marcela van den Eyde, angielska wersja zanęty Sensas Breme (kolor żółty) oraz Coprah Melassa firmy Jaxon, dodatkiem było Czerwone Pieczywo Fluo i czerwone Pastoncino. Niewielka ilość atraktora Jaxon Brasem Belge dodana tuż przed lepieniem kul była dopełnieniem mojej mieszanki.
Skąd akurat taki wybór?
Zanęta Gold Pro (po lewej) jest bazową mieszanką większości zanęt, jakie używają lokalni wędkarze na krąpie i wydaje mi się,że ryby doskonale ją znają i akceptują.
Angielski Breme Sensasa (po prawej) jest doskonałą mieszanką na krąpia,
którą używałem w tym roku wiele razy i nigdy się nie zawiodłem.
Copra Melasa (po lewej) jest również doskonałym dodatkiem na krąpia. Na rynku sporo jest tego składnika, jednak ja
zawsze wybieram możliwie jak najciemniejsze. Przeważnie jest to produkt firmy Jaxon.
Ta sama firma ma doskonałe Pieczywo fluo.
Jego podstawową zaletą jest twardość oraz
odporność na rozmakanie. Jako jedyne na rynku pieczywo to można dodać do zanęty dużo wcześniej przed zawodami i nie rozpuści się ono w zanęcie. Dodatkowo składnik ten doskonale tonie i trzyma się dna, co ma duże znaczenie kiedy łowimy na
rzece. Jest to dodatek bezwonny i bezzapachowy, gdyż ma on działać jedynie wizualnie. Szczególnie dobrze reaguje na pieczywo fluo krąp. Choć i płoć, jeśli jest dość głodna również nim nie pogardzi.
W końcu Czerwone Pastoncino. Dodatek na krąpia i płoć. Na rynku występują dwa rodzaje Pastoncino: Grubsze, produkowane przez firmę Sensas o cierpkim, lekko owocowym smaku, doskonałe na duże krąpie oraz firmy Jaxon - słodkie, owocowe i intensywnie pachnące.
Na małe ryby zdecydowanie wybieram drobniutkie Pastoncino Jaxon. Jest ono dobre zarówno na płoć, jak i krąpia, a więc dokładnie te ryby, które łowi się w Obrze.
Jak już wcześniej wspomniałem, kilka kul "przyprawiłem" atraktorem Brasem Belge.
Zanęty spożywczej miałem 2,5kg. Namoczyłem ją dzień wcześniej, a do wody którą ją dowilżałem dodałem 200g melasy, aby unieruchomić wszystkie aktywne cząstki, które mogły by wabić ukleje.
Ariel Górny trenował w przeddzień zawodów na tym łowisku i przygotował plan działania dla całego naszego klubu.
Dopełnieniem była oczywiście glina.
Za namową Ariela Górnego, który trenował na tym łowisku dzień wcześniej, zdecydowałem się użyć naszej Gliny rzecznej. Nad mieszanką tą pracowaliśmy bardzo długo, szczególnie pod kątem Warty w Poznaniu, dlatego glina ta bardzo mocno klei i dociąża.
Podobnej gliny potrzebowaliśmy w Strzyżewie, choć z całkiem innych powodów.


Do podania jokersa użyłem 1kg gliny Double leam rzeka oraz 40g bentonitu
Tutaj nie silny nurt był naszym przeciwnikiem, a przeszkadzająca ukleja.
Podobnie jak na Warcie użyliśmy proporcji 5:3. 5 objętości to glina, natomiast 3 to namoczona zanęta.
Wszystko razem solidnie wymieszane mikserem na bardzo szybkich obrotach stanowiło solidnie sklejoną mieszankę, z której bez problemów można było uformować kule.
Dodatkowo miałem trochę gliny rzecznej, którą dokleiłem bentonitem. Było tego około 3 litrów i służyło do podania jokersa.
90% zanęty wrzuciłem na początku.
Do kul dodatkowo trafiło 100g jokersa i 100g sparzonej, kolorowej pinki.
Dalsze 100g jokersa podałem w postaci mocno sklejonych bentonitem kul, oczywiście kubkiem.
Później donęcałem tylko wtedy, kiedy brania mocno siadały. Pierwszy raz donęciłem po około 2,5 godzinach, a później karmiłem co 15 minut.
Ryby brały mi bardzo intensywnie przez praktycznie cały czas zawodów. Były to na przemian płotki i krąpie, których razem złowiłem 7160g, choć pewnie można było i nieco więcej!.

|