Jak najlepsza znajomość biologii poszczególnych gatunków ryb stanowi podstawę skutecznego ich łowienia wędką. Szczególnie znajomość zachowań pokarmowych, upodobań ryb i ich reakcji na różnego rodzaju czynniki daje podstawy do skomponowania dobrej zanęty i właściwego dobrania zestawu, które to w wędkarstwie spławikowym mają znaczenie kluczowe.
Jednak, czy składająca się w większości ze składników roślinnych zanęta jest rzeczywiście najlepszym rozwiązaniem i czy odpowiada ona pokarmowi, który ryba pobiera w warunkach naturalnych.
Otóż są tu pewne rozbieżności. Choć ryba na pewno jest polifagiem, czyli organizmem który ma bardzo szeroki jadłospis, składający się zarówno z materii roślinnej, jak i zwierzęcej (podobnie z resztą jak człowiek, świnia, czy szczur), to w naturze jej pokarm składa się w zdecydowanej większości z organizmów zwierzęcych.
Weźmy na ten przykład leszcza, u którego pokarm zwierzęcy w naturze stanowi grubo ponad 90% i tylko latem, w niektórych tylko zbiornikach pobiera pokarm roślinny i to przeważnie w warunkach braku innego, zwierzęcego pokarmu.
Oczywiście skład pokarmu pobieranego przez leszcza zależy od wielu czynników. Przede wszystkim od zasobności akwenu, w którym żyje i składu gatunkowego bezkręgowców, które są dla niego dostępne.
Czytając jednak wszystkie opracowania naukowe na ten temat, zdecydowanym numerem jeden dla leszcza są larwy z rodziny ochotkowatych, a obok nich skąposzczety i mięczaki, których najwięcej jest w strefie bentosu, w której leszcz zazwyczaj żeruje.
Nieco inaczej ma się to w przypadku ryb młodszych, które żyją w przybrzeżnej strefie litoralu i żywią się zooplanktonem oraz innymi, bardzo drobnymi organizmami.
Tak, czy inaczej, bez względu na to czy leszcz stary, czy młody, trudno w jego naturalnej diecie doszukać się kukurydzy, biszkoptu, czy copry mellasy oraz innych tego typu składników spożywczych.
Oczywiście ryba nie przepuszcza żadnej okazji i jeśli tylko nadarza się taka okazja pobiera wszystko, co nadaje się do napełnienia brzucha, o czym świadczy chociażby treść, w której jest zanęta, którą ryba często wypluwa po złowieniu.
Jednak do czasu... Kiedy brzuch jest pełen, ryba nie spojrzy nawet na spożywkę i z całej kupy jedzenia wybiera to co jadła od maleńkości: ...ochotkę!
ileż razy każdy zawodnik doświadczał tego na zawodach...
Tak więc ostatecznie wygrywa pokarm naturalny.
Podobnie wygląda to również u innych gatunków ryb z rodziny karpiowatych, które wbrew pozorą są równie mięsożerne jak lew, czy tygrys!
Może warto by więc nieco zmienić myślenie i zacząć stosować dodatki zwierzęce do zanęt?
Na pewno tak. Ich naturalny smak i zapach są dobrze rozpoznawalne przez ryby, które znają je od maleńkości.
W karpiarstwie już od bardzo dawna używa się suszonych bezkręgowców wodnych do produkcji miksów, peletów, czy kulek. Są szczególnie przydatne w zimnych porach roku, kiedy procesy fizjologiczne zmiennocieplnej ryby są mocno spowolnione i szuka treściwego pokarmu.
W wędkarstwie spławikowym suszone dodatki zwierzęce również funkcjonują od dłuższego czasu, choć może nie wszyscy o tym wiedzą. Najlepszym tego przykładem jest mączka z larwy jedwabnika, która stosowana jest w najlepszych mieszankach uklejowych produkowanych przez najlepsze firmy rodem z Włoch. Charakterystyczny, lekko migdałowy zapach i atrakcyjny smak doskonale wabi ukleje i utrzymuje ją w miejscu nęcenia.
Będąc przy uklei należy pamiętać, że udział pokarmu roślinnego w jej naturalnej diecie jest jeszcze mniejsze niż u leszcza.
Mąka z jedwabnika, za sprawą firmy Traper jest od tego roku również dostępna na naszym rynku i po kilku próbach spokojnie mogę stwierdzić, że nadaje się jako dodatek do zanęt na jezioro, gdzie go testowałem.
Obok mąki z jedwabnika Traper wypuścił kilka innych produktów o podobnym charakterze, spośród których kilka pochodzi ze środowiska wodnego (Gammarus, Larwa solowca, krewetka, mączka rybna, mucha wodna, dafnie), jak również wysokobiałkowe mączki z robaków mięsnych i robaków czerwonych.
Organizmy żyjące w wodzie mają jedną ważną, wspólną cechę. Ich ciało w blisko 98% zbudowane jest z wody, dlatego wysuszone mogą wchłonąć ogromną ilość wody. Daje to więc duże możliwości w nasycaniu ich różnymi zapachami, jak i naturalnymi, płynnymi substancjami. Oczywiście namoczenie czystą wodą wydaje się być najwłaściwszym, gdyż wydobywamy zapach naturalny.
Niestety nie miałem dość czasu, aby dokładnie zgłębić temat i przerobić wszystkie zwierzęce dodatki, jednak zagadnienie jest tego warte i na pewno do niego wrócę, kiedy przyjdzie wiosna.