W3.CSS

Wyjście awaryjne

k.Łężyński, Konin


Pierwszy tegoroczny weekend, z temperaturą powyżej zera, bez deszczu i śniegu, za to wiosenne Słońce i bezchmurne niebo. W taką pogodę grzechem było by nie pojechać na ryby. Niestety na wszystkich wodach w promieniu 50km ciągle gruba warstwa lodu, a łowienie z przerębla nie jest naszym ulubionym, więc zdecydowaliśmy się na łowisko, które wiosną jest pewniakiem, zarówno pod względem ryb, jak i dostępności wody. Ciepłe Konińskie kanały zrzutowe elektrowni nie zamarzają nigdy, więc spokojnie można tam łowić każdą metodą z szerokiego wachlarza metod zwanych wyczynowymi.

Zaledwie dwa tygodnie pozostały do zawodów komercyjnych na kanale Łężyńskim, listy startowe już są prawie pełne, więc właśnie to popularne łowisko stało się celem naszej wyprawy.

Oczywiście spodziewaliśmy się ogromnych ilości uklei, z których łowisko to słynie.


Jednak kanał ten to zawsze wielka niespodzianka. Ma on kilkanaście kilometrów długości, a temperatura wody zależna jest od elektrowni i ulega ciągłym wahaniom, przez co różnie rozmieszczone są masy wodne o różnej temperaturze, a dodatkowo ryby lubią żerować w okolicach przepustów, gdzie woda jest najlepiej natleniona. Różnorodność kanału, jak również szereg nienaturalnych czynników w nim występujących powoduje, że ryby zachowują się nieprzewidywalnie, grupując to w jednym , to znów w innym jego miejscu, bardzo często innym niż tego spodziewają się wędkarze.

Właśnie z tego powodu, jadąc na to łowisko nigdy nie wiemy co nas spotka. Pewnym jest jedno: ogromna ławica uklei wchodzi w kanał w marcu, gdzie szykuje się do tarła i pozostaje tam przez 2-3 tygodnie, jednak czy w tym roku ryby pojawiły się już na łowisku?

Na odpowiedź na to pytania czeka sporo zawodników w całym kraju, którzy wybierają się na coroczne zawody na tym łowisku, a przynieść miał ją nasz trening.

Do Konina wybraliśmy się w 13 osób i może właśnie ta liczba pkazała się pechowa, gdyż ilość uklei które razem złowiliśmy niewiele od 13 odbiegała.

Ryb w kanale nie było i pomimo że zajęliśmy najlepsze miejsca , tuż przy przepuście, nasze wyniki daleko odbiegały od ogromnch oczekiwań. Każdy z nas złowił po 3-4 ukleje, po czym nastała niczym nie zmącona cisza.

W pierwszej chwili zdawało się, że ryb będzie sporo, gdyż tuż przy samym moście stało spore stadko uklei, która bardzo chętnie reagowała na pinkę. Jednak ryba absolutnie nie chciała zejść w dół, pomimo, że pierwszy z nas łowił zaledwie 10m poniżej. To stadko świadczy jednak że ryby zaczęły się gromadzić i już wkrótce będzie ich o wiele więcej...

Po godzinie przyszedł czas na wyjście awaryjne...


Większość z nas zaczęła podnosić grunt i szukać ryb z dna. Efekty również nie były imponujące. Pojedyńcze płotki i przezroczyste krąpie to jedyne ryby, jakie żerowały przy dnie, a najlepszy z nas, Marek Labrzyski złowił ich wszystkich razem 755g.

Nikt jednak nie narzekał, gdyż wyrwanie się z krainy lodów było dla nas o wiele ważniejsze niż pełna siatka ryb, a do tego dla wszystkich z nas były to pierwsze ryby złowione przez nas w tym roku, a więc sezon rozpoczęty!