ZDJĘCIA:
|
Kolejna tura Grand Prix Polski zaplanowana została na kanał Ulgi w Opolu, na której to wszyscy zawzięcie trenowali już od środy, albo nawet jeszcze wcześniej. Treningi do czwartku włącznie przynosiły doskonałe rezultaty, sięgające pod 10kg na najlepszych stanowiskach; jednak piątek przyniósł niespodziewane zmiany. Brązowe zabarwienie wody i niespotykanie mocny uciąg spowodował, że łowienie ryb stało się bardzo trudnym, a 100g nie starczyło, żeby przytrzymać zestaw przy dnie.
Większość zawodników nie złowiła ryby, a najgorzej było w sektorze C, gdzie nikt nie widział nawet ryby.
Podobnie było w sektorze kobiet i juniorów. W sektorze A i B padło kilka ryb z krótkich batów.
Zrobiło się gorąco i zaczęto mówić o zmianie łowiska, lub odwołanie zawodów.
Oficjalnie powodem takiego ruch był rosnący poziom wody i pojawiające się zagrożenie wyjścia wody z koryta.
Niestety pomimo obecności członków GKS nikt nie odważył się podjąć męskiej decyzji i zarządzono głosowanie wszystkich klubów.
Głosowano dwie opcje: Odwołanie zawodów oraz przeniesienie zawodów na Turawę - niedaleki zalew, gdzie kiedyś, 10-12lat temu odbywały się już zawody Grand Prix Polski. Choć robienie zawodów na wodzie gdzie już dawno nie było zawodów i gdzie nie odbył się trening zdawał się być absurdalną opcją, to chęć kontaktu z wodą i rybą okazała się silniejsza i zdecydowana większość zdecydowała by łowić na Turawie.
Oczywiście od razu znalazło się kilku wspaniałych, którzy udali się na "trening" na Turawę.
Ich wielkie zaangażowanie już po kilkdziesięciu minutach przerodziło się w wielkie rozczarowanie, gdyż zalew zdał się być w tym miejscu martwy i na kilkanaście tyczek padł zaledwie jeden mały okonek i aż strach pomyśleć co będzie, gdy do wody trafi kilkadziesiąt kilogramów jokersa.
...
|
|
|
|
|